"... w jak najkrótszym czasie?" Takie pytanie zadawałem sobie nieustannie od czerwca b.r., gdy podjąłem się nauki hiszpańskiego na własną rękę. W miarę mi się udało - dowód wyżej na wideo.

Nie chodzi mi tu o to, aby się pochwalić, bo tak na prawdę po moich dwóch miesiącach w Hiszpanii mogło być z moim językiem znacznie lepiej. Zbyt często posiłkowałem się tam angielskim podczas rozmów z innymi. Zbyt rzadko zmuszałem się do porannej nauki słówek.

Nie chodzi tu też o to, by pokazać, że mam głowę do języków. W ogóle nie uważam, że istnieje jakiś magiczny podział na osoby, którym nauka języków przychodzi szybko, a innym trudno. Zawsze uważałem, że to nie tak że nauka przychodzi mi łatwo, tylko że zawsze staram się błyskawicznie znaleźć na nią jakieś sposób. Jeśli widzę, że od kilkunastu minut nauka przypomina rzucanie grochem o ścianę, staram się podejść do problemu z innej strony.

Tak było u mnie z hiszpańskim - uczyłem się go na wiele różnych sposobów. Przedstawię Wam je dokładniej w kolejnym artykule, tak, byście mogli z nich również skorzystać. Zanim do niego przejdziemy, dzisiaj chciałbym jednak Wam przedstawić moje ogólne podejście do nauki języka.

Krok 0: Przygotowania

Niezależnie od metody lub nauczyciela, którego słuchamy, każdy zgodnie stwierdzi, że w nauce języka obcego bardzo ważne są trzy elementy:

  1. Cel. Po co chcemy się go uczyć? Na czym nam najbardziej zależy? Czytaniu zagranicznych tekstów, możliwości swobodnej rozmowy z innymi, czy eleganckim pisaniu listów formalnych?

    Mój przypadek był taki, że wiedziałem, że za trzy miesiące wyjadę do Hiszpanii i spędzę tam dłuższy czas. Nie chciałem go tam marnować na naukę podstawowych zwrotów typu "Cześć, jak się masz?". Założyłem sobie więc, że podstawy ogarnę samemu w Polsce, tak by w Hiszpanii być już chociaż komunikatywnym. Dzięki temu mógłbym tam już odbywać konwersacje z innymi w tym języku i szkolić go jeszcze bardziej.

  2. Regularność. Godzina nauki dziennie (albo chociaż co drugi dzień) to absolutne minimum. To na prawdę niewiele. Wystarczy np. rano w trasie do szkoły lub pracy przerzucić na telefonie trochę fiszek ze słówkami. Wieczorem usiąść na kilkadziesiąt minut przed YouTubem i obejrzeć kilka filmików. To już nam zapewni, że z każdym kolejnym dniem będziemy w tym języku bardziej obyci i potrafili powiedzieć coraz więcej.

  3. Praktyka! Jeszcze nie zacząłeś? Zamiast nauki języka obcego, czytasz tylko teksty jak się go uczyć? Skończ to i zacznij już teraz! Po przeczytaniu tego artykułu, oczywiście ;)

    Ja odkładałem naukę hiszpańskiego przez rok. Tak na prawdę, miałem z nim zacząć już półtora roku temu, gdy kupiłem sobie parę książek. Nie ruszyłem ich aż do czerwca tego roku! W końcu, pewnego wolnego wieczoru stwierdziłem sobie "O! Mam wolną chwilę. Dzisiaj pouczę się hiszpańskiego.". Od tamtego wieczoru uczyłem się go regularnie, tj. co każdy albo co drugi dzień. Czemu nie zacząłem wcześniej?! Eh.

    Brakowało mi motywacji. Świetną solucję na jej deficyt zaproponował mój znajomy, Michał Grześkowiak (który swoją drogą mówi biegle w ~6 językach):

    "Jeśli jesteś lub byłeś kiedyś studentem, to pewnie znasz z doświadczenia powiedzenie, że idzie się na jedno piwko. I wiesz też, że prawie nigdy na jednym się nie kończy. Bo po wypiciu jednego jesteśmy już w rytmie piwkowania. (...)

    Dlaczego więc nie wykorzystać techniki jednego piwka do utrzymywania motywacji i budowania nawyku systematyczności?" - "Technika jednego piwka"

    Prawda, że genialna metoda? Jeśli jeszcze nie rozpoczęliście swojej nauki, proszę, obejrzyjcie dzisiaj chociaż jeden filmik na YouTubie typu "Learn Spanish". Dajcie później znać, czy faktycznie skończyło się na jednym.

Kolejność nauki

OK, mamy już cel, motywację i wolny czas. Od czego zacząć naszą naukę?

Gdy zajrzymy do jakiegokolwiek kursu lub podręcznika od nauki języka obcego, jego spis treści będzie wyglądał pewnie mniej więcej tak:

  1. Nauka alfabetu. Wymowa liter i słów.
  2. Podstawowe zwroty ("Cześć, jak się masz?").
  3. Proste rozmówki ("Skąd jesteś?", "Z Kościana, a Ty?").
  4. Dalej już tylko kolejne rozdziały, na zmianę ułożone z fragmentów:
    • bardziej skomplikowana rozmówka lub opowiadanie ("Co robisz w wolnym czasie?", "Jacy są Twoi rodzice?").
    • trochę słownictwa (pochodzącego z tej rozmówki lub opowiadania)
    • lekcja gramatyki, wyjaśniająca nową strukturę użytą w tej rozmówce (np. zaimki typu mój, twój, jego)

Skoro miliony podręczników i nauczycieli naucza nas właśnie w ten sposób, to coś musi być w tym być. Głupotą byłoby z tej wiedzy nie skorzystać. Okazuje się, że jest to bardzo logiczna kolejność, bo:

  • Jak mamy uczyć się słownictwa, jeśli nie potrafimy go przeczytać? (patrz: nauka alfabetu i wymowy jest na samym początku kursu)
  • Podstawowe zwroty i proste rozmówki wprowadzają nas do języka, dając jakieś podstawowe umiejętności i pierwszą satysfakcję.
  • Dalsze lekcje to już na zmianę:
    • Czytanie i słuchanie - gdzie przyzwyczajamy się do języka, nowej sytuacji w której został on użyty, jak i nowych słówek i zwrótów jakie możemy w niej znaleźć.
    • Lekcja słownictwa, by je utrwalić, bo podstawą języka jest słownictwo! Co nam z wiedzy jak coś wymawiać i odmieniać gramatycznie, jeśli nie znamy słówek?
    • Lekcja gramatyki, by pomóc nam zrozumieć, według jakiej struktury formułowane są zwroty i zdania w danym rozdziale.

Przyczyny, dla których typowe kursy lub lekcje języka w szkole nie działają, nie leżą w budowie materiałów tych kursów, lecz metodach, według jakich się nich uczymy. Nauka słówek "na pałę" nauczy nas wymawiać je tylko "na pałę", a nie podczas rozmowy. Nadmierne skupianie się na gramatyce z kolei spowoduje, że zamiast formułować zdania intuicyjnie, będziemy starali się wszystko brać na czystą logikę.

Jest tak, bo ogólnie pojętą umiejętność posługiwania się językiem obcym można by rozdzielić na trzy podumiejętności:

  • czytanie (rozumienie czytanego tekstu),
  • słuchanie (rozumienie tego, co do nas mówią, czyli rozszyfrowanie werbalnego przekazu),
  • mówienie (umiejętność powiedzenia w danym języku tego, co chcemy przekazać).

Cały czas podczas nauki języka należy pamiętać, aby rozwijać każdą z tych umiejętności w równym stopniu. Nie możemy dopuścić do sytuacji, gdy zapominamy o którejś z nich i zostawiamy ją z tyłu. Znam wiele historii osób, które przez lata w szkole uczyły się języka angielskiego. Jeśli chodzi o czytanie tekstów, idzie im świetnie. Czasem nawet przyznają, że nie mają problemu z rozumieniem, gdy ktoś coś do nich mówi. Gdy jednak mają coś powiedzieć w tym języku: aparat mowy zamiera. Od razu włącza im się blokada! Wtedy te wszystkie lata nauki, jak krew w piach, na nic.

Nigdy tego nie rozumiałem, aż do tego lata. Po paru tygodniach nauki hiszpańskiego, z pomocą słownika potrafiłem czytać część tekstów, a nawet coś w nim napisać. Gdy tylko jednak któregoś dnia spotkałem na ulicy Hiszpana i zadał mi jakieś proste pytanie typu "co dzisiaj robisz?", nie tylko nie mogłem go zrozumieć, ale miałem ogromny problem, by mu coś odpowiedzieć! Czułem się jak idiota.

Gdy opisałem ten problem znajomemu, szybko odpowiedział: "Rozumiesz już dany język? Umiesz podstawowe słowa? Idź rozmawiać z kimś! Nie przyzwyczajaj się do czytania. Pobudź zmysł mowy i słuchu!"

Po tym zamiast tylko słuchać i czytać hiszpańskie teksty i filmy, zacząłem mocno skupiać się na ćwiczeniu umiejętności aktywnej rozmowy. Po pewnym czasie, blokada zniknęła.

Pamiętajmy, że gdy uczymy się języka powinniśmy regularnie wyrównywać poziom każdej z tych umiejętności. Jeśli będziemy oglądać tylko filmy z napisami, możemy dopuścić do sytuacji, że przyzwyczaimy mózg do czytania i rozumienia mowy z napisów, a nie z dźwięku. Jeśli przez kilka miesięcy będziemy uczyli się tylko słówek na pamięć i przerabiali ćwiczenia w książkach, ale nie będziemy rozmawiali w danym języku, nasz umysł również nie będzie się rozwijać pod tym kątem.

Immersja językowa

Kolejnym ważnym elementem w nauce języka jest immersja. Przez wielu uważana nawet za najważniejszy. Jeśli jesteśmy otoczeni danym językiem obcym, nauczymy się go znacznie szybciej. To dlatego tak często słyszy się "Nauczyłem się języka dopiero wtedy, gdy wyjechałem. Po nic mi było tych X lat nauki!". W pewnym sensie sam tak mogę powiedzieć, bo przez pierwszy tydzień w Hiszpanii nauczyłem się mówić w hiszpańskim więcej, niż przez całe poprzednie trzy miesiące w Polsce. Co jednak w przypadku gdy ktoś nie ma takiej możliwości wyjazdu, albo chciałby się doszkolić jeszcze przed nim?

Należy zasymulować immersję. Starać się otoczyć danym językiem, tak bardzo, jak tylko możemy. Jak to zrobić? Sposobów jest wiele, np. :

  • oglądanie filmów w danym języku;
  • czytanie prasy, blogów, artykułów, komiksów;
  • słuchanie radia i podcastów;
  • rozmowa z obcokrajowcami (online lub "w realu");
  • zmiana języku w naszym systemie na telefonie/komputerze.

To tylko kilka przykładów. Więcej podam ich w kontynuacji tego artykułu.

Uczmy się jak dzieci. Nie tylko z kursu

Jeśli będę wiedział jak wygląda wymowa oraz struktura danego języka, (czyli znał sposoby według jakich układane są zdania); potrafił zauważyć gdzie jest orzeczenie, a gdzie podmiot; a także będę już z językiem w miarę osłuchany, czyli będę znał podstawowe zwroty i słówka, to nawet jeśli nie będę mógł zrozumieć całych wypowiedzi, będę mógł z nich chociaż wyłapać niektóre fragmenty lub ogólny sens.

To właśnie w ten sposób małe dzieci uczą się języka. Osłuchują się z nim, wyłapują pojedyncze zwroty, a później próbują je stosować. Gdy popełniają błędy, nie są tym zrażone (ważne!). Czasem ktoś im zwróci uwagę, by wiedziały, jak to powinno brzmieć w pełni poprawnie.

Wszelkie często polecane dziś metody nauki języka propagują właśnie takie podejście - takie same, jakim języka uczą się mały dzieci (1, 2). Zamiast uczyć się powoli według określonego kursu, proponują od razu rzucić się na głębokie wody danego języka i zrozumieć go od środka. Nowe słówka i struktury języka poznajemy wtedy przez skojarzenia, a nie czystą pamięć lub logikę.

  • Zamiast podążać ślepo za naszym kursem, spróbujmy też od czasu do czasu obejrzeć jakiś film w danym języku lub przeczytać w nim artykuł, książkę.

  • Gdy nie rozumiemy jakiegoś słowa, spróbujmy je zrozumieć z kontekstu. Dopiero gdy jest ono ważne dla kontekstu zdania, uniemożliwiając nam jego zrozumienie, sięgnijmy po słownik. Tam nie patrzmy jednak tylko na dosłowne znaczenie danego słowa.

  • Zobaczmy jakie inne ma jeszcze znaczenia. Przeczytajmy zdania z przykładowym użyciem. Spróbujmy je skojarzyć z innymi słowami w naszym języku.

  • Gdy nader często zauważymy jakąś strukturę występującą w zdaniu, wpiszmy ją w google i przeczytajmy. Starajmy się zrozumieć, dlaczego jest ona zbudowana, tak, a nie inaczej.

Różnica polega na zmianie podejścia. Najpierw staramy się zrozumieć język intuicyjnie, a później dopiero w ewentualnych przypadkach pomagać sobie słownikiem i definicjami gramatyki. Nie na odwrót.

Znajdź swoją metodę nauki

Gdy uczyłem się hiszpańskiego, stosowałem oba z tych podejść w mniej więcej równych proporcjach. W miarę regularnie rozwiązywałem kursy w książkach i na YouTubie, by upewnić się, że podążam w miarę do przodu z gramatyką i słownictwem.

Jednocześnie wieczorami oglądałem jak najwięcej hiszpańskich filmów, czytałem hiszpańskie blogi i starałem się zrozumieć ich treść od środka. To zapewniło mi nie tylko porządną immersję w języku, ale z czasem także to, że rozumiałem teksty, których nie przerobiłbym jeszcze na pewno w kursie. Na dodatek nauka gramatyki była dla mnie błyskawiczna - wszystko wydawało się "naturalne", bo spotykałem już ją wcześniej "na żywo" w ów tekstach i filmach.

W jakich to powinno być proporcjach, to myślę, że już kwestia gustu. To samo też dotyczy decyzji, czy słówek uczyć się np. z fiszek; wkuwając listę na pamięć; czy słuchając audiobooków (niektórzy wolą uczyć się ze słuchu, inni wzrokowo).

Ważne jest, aby każdy znalazł swój sposób na naukę i pamiętał o tym, aby podczas nauki aktywizować wszystkie zmysły. Przykładowo, jeśli widzicie, że nauka słówek z fiszek idzie Wam jak krew z nosa, spróbujcie nauczyć się ich inaczej (np. obrazkowo lub całymi zdaniami z ich przykładowym użyciem). Kombinujcie i bądźcie zmotywowani, a powinno pójść ;)


Jakie są Wasze sposoby na naukę języka obcego? Z którą częścią z powyższego artykułu się nie zgodzicie i dlaczego? Chętnie poznam Wasze opinie. Nie uważam się za eksperta od nauki języków obcych, bo sam dopiero z nimi zacząłem.

Są to po prostu moje wnioski po odbytej w tym roku przeze mnie nauce języka hiszpańskiego. Było to dla mnie całkowicie nowe doświadczenie. Mocno zauważyłem, że jeśli człowiek jest faktycznie zmotywowany i będzie sam starał się nauczyć danego języka, to w szybkim czasie osiągnie bardzo dobre efekty.

Przykład: ja za dzieciaka przez dobrych 6 lat uczyłem się języka niemieckiego (przez całe gimnazjum i liceum). W sumie było to 2 godziny tygodniowo * ~40 tygodni w roku * 6 lat = około 480 godzin. Śmiem twierdzić, że na hiszpański poświęciłem ~3-4x mniej - a posługuję się już nim znaaacznie lepiej.

W ciągu dwóch dni opublikuję jeszcze drugi post w tym temacie, pt. "Z czego uczyć się języka hiszpańskiego?". Podam tam konkretne linki do różnych portali, kursów i narzędzi, które według mnie są obecnie bardzo pożyteczne w samodzielnej nauce języka.

Na zakończenie wkleję jeszcze fragment komentarza pewnego wykopowicza, którego znalazłem pod pewnym wpisem o podobnej tematyce:

"Moim zdaniem jest to po prostu szukanie drogi na skróty, kiedy prawdziwa nauka języka powinna być siedzeniem na tyłku, aż Wam on doszczętnie zdrętwieje, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu."

Moim meritum jest coś całkowicie odwrotnego! Podczas nauki czegokolwiek cały czas powinniśmy szukać drogi na skróty, zamiast obchodzić problem na około. Dopiero wtedy nauczymy się tego szybciej i myślę, że też przyjemniej, bo po swojemu ;)

Ciąg dalszy: Z czego uczyć się języka obcego? (na przykładzie hiszpańskiego).


  1. "Naturalna nauka języka bez nauczyciela!" - David Snopek - darmowy ebook napisana przez Amerykinana, który sam z siebie nauczył się biegle władać językiem polskim. Polecam przeczytać przed / podczas nauki języka.

  2. "Michel Thomas vs Pimsleur" - Porównanie dwóch znanych metod nauki języka.

  3. "Technika jednego piwka" - Michał Grześkowiak