Za tydzień rozpoczynam swoją pierwszą w życiu prawdziwą podróż. Wyjeżdżam z Polski na co najmniej pół roku. Im bliżej jestem terminu wyjazdu, dopada mnie jednak nie podekscytowanie, lecz nostalgia. Wszyscy dookoła zazdroszczą podróży, ale jednocześnie pytają, czy mi nie smutno tu tak tego wszystkiego zostawiać. "Cholera wie. Co będzie to będzie." - odpowiadam. Jestem jednak przekonany, że to dobra decyzja. Jednocześnie przypominam sobie, po co to robię - i zamieszczam to dla Was w tym poście.

Materialne oczyszczenie

W imię minimalizmu pozbyłem się niemal wszystkiego, co niepotrzebne.

  • Książek, które zbierałem tylko po to, by umieścić je później na półce w biurze mojej przyszłej firmy. Zamiast tego, rozdałem je wszystkie. Dzisiaj i tak pracuję zdalnie, a firmy na razie nie zamierzam otwierać. Poza tym, kupiłem sobie Kindle’a (czytnik ebooków), więc po nic mi już książki papierowe, których nie będę przecież ze sobą targać w walizce.
  • Z elektronicznych urządzeń zostawiłem sobie tylko komputer, telefon i czytnik ebooków. Reszta nie jest tak na prawdę potrzebna. Zresztą wszelka elektronika szybko się starzeje i tanieje - lepiej jest więc ją wyprzedać, póki jest jeszcze za co.
  • Swoją garderobę ograniczyłem do minimum. Wszelkie "za duże mi" rzeczy wydałem do Polskiego Czerwonego Krzyża, bo i tak już nie będę w nich chodził, ani wyglądał.
  • Pamiątki i teczki z dokumentami zostawiłem w swoim domu u rodziców. Co roku na święta będę je pewnie odgrzebywał, wspominając z łzami w oczach swoje “szczenięce” czasy.

Wyprowadziłem się z mieszkania w Poznaniu. Jedynym bagażem, który teraz mam na sobie, jest mój 40-litrowy plecak. Od teraz niemal jak ślimak ze swoim "domem-muszlą", będę przemierzał świat z plecakiem przez kolejne sześć miesięcy.

Krok dalej

Dlaczego "uciekam"? Za każdym razem, gdy zamykam jeden etap swojego życia i otwieram kolejny, powód pozostaje zawsze ten sam. Nie lubię stać w miejscu. Jeśli ktoś nienawidzi zmian w swoim życiu, to ja wręcz przeciwnie: nienawidzę, jeśli nic się w nim nie zmienia.

Dlaczego tak? Do dzisiaj pamiętam krótką, nic nieznaczącą scenę z dzieciństwa, która opisuje mój charakter. Miałem wtedy około ~8-9 lat. Kolegowałem się z wtedy z paroma osobami z klasy, razem z którymi każdego pojedynczego dnia wspólną drogą wracaliśmy ze szkoły podstawowej do swojego domu, mimo, że ich drogą miałem do niego o minutę dalej.

Strasznie mnie jednak irytowało, że zawsze do domu koledzy wracali bardzo powolnym krokiem. Czasem wolałem iść po prostu samemu szybciej przodem (do dzisiaj tak mam). Zauważyli to w pewnym momencie. Do dziś pamiętam jak pewnego razu szyderczo odegrali mój sposób chodzenia, jak to bym zapieprzał jak debil do przodu, który myśli, że coś go goni. Dziwili się: “Gdzie mi się spieszy? Po co idę tak szybko?”. Ja z kolei odpowiadałem: “Dajcie mi spokój, nigdzie nie spieszę. To wy idziecie wolno. Nie szkoda Wam czasu? Wcześniej wrócimy do domu, będziemy mieli więcej czasu aby sobie np. w coś pograć.”

To nastawienie do maksymalnego wykorzystania swego czasu i życia zostało mi do dziś. Nie mogę wytrzymać, jeśli przez dłuższy czas nic się w moim życiu specjalnego nie dzieje. Wręcz świruję, gdy tylko zauważam, że spełniają się dwa poniższe warunki:

  • przez dłuższy czas każdy dzień wygląda dosyć podobnie,
  • i jednocześnie widzę, że mogłoby być znacznie lepiej, tzn. że stać mnie w życiu na coś lepszego.

Nieustannie staram się iść do przodu i brać z życia najwięcej jak mogę. Uwielbiam poznawać nowych ludzi i staram się robić to jak najczęściej. O ile w pojedynkę można zdziałać wiele, to podzielam opinię, że w grupie można zdziałać to samo znacznie szybciej, albo i nawet więcej. Dlatego właśnie szukam:

  • Osób, które są lepsze ode mnie. Takich, które mnie czymś zaskoczą.
  • Inwestorów, którzy powiedzą, że marnuję ich czas.
  • Programistów, którzy mój podproblem określą za dziecinny, a te własne które będą opisywać, ja zrozumiem dopiero za parę miesięcy.
  • Kobiet, za którymi nie tylko wyglądem, ale i charakterem ("głębokim wnętrzem") będę leciał.
  • Nowopoznanych osób, po których historii wysłuchaniu stwierdzę: "Cholera? Gdzie takie osoby jak ta były przez całe moje dotychczasowe życie?”.
  • Inspiracji do zrobienia czegoś nowego.
  • Ludzi, którzy odmienią moje życie. Nie dlatego, że nie potrafię w kierunku zmian sam zadziałać, ale dlatego, że po prostu okażą się oni w mojej pamięci "znaczący" - wyróżniający się w przeciwieństwie do innych podobnych osób, których miałem już okazję poznać w danym miejscu i otoczeniu.

Kolejny etap

Nowy etap swojego życia rozpoczynałem już nieraz. Było tak, gdy zaczynałem liceum. Dla mnie był to pierwszy moment, gdy w pełni niezależnie zacząłem decydować o swoim życiu, myśląc o jego przyszłości (chwała tu moim rodzicom, którzy pozostawili mi wtedy wolną rękę). Rzuciłem gry komputerowe na rzecz poznawania innych osób i rozwijania się "towarzysko", ale i też rozpocząłem się realizować profesjonalnie jako programista.

Drugi raz nastąpił, gdy przeprowadziłem się do Poznania na studia. Poznałem mnóstwo równych sobie osób, w pełni się uniezależniłem życiowo, a także przyjąłem do wiadomości kilka ważnych w życiu faktów, z których każdy musi sobie prędzej czy później zdać sprawę - jak np. że celebryci i wysoko postawione osoby to nie bogowie, ale po prostu normalni ludzie o swoich własnych problemach i karierach; a także, że wszystko w życiu jest do osiągnięcia, tylko trzeba w to trochę włożyć energii, czasu i sprytu.

Teraz, nadszedł w moim życiu czas na kolejny etap. Z tym, że teraz, gdy przeprowadzam się do nowego, odległego i nieznanego mi miejsca, bez żadnych większych planów na dalszą przyszłość, jestem pewien, że będzie inaczej. Pierwszy raz w swoim życiu czuję nadchodzący "blackout". O ile do tej pory wszystko miałem w swoim życiu mniej więcej rozplanowane (tj. rozwijaj się karierowo i towarzysko plus postaraj się ukończyć studia), przez co wiedziałem mniej więcej gdzie będę znajdował się za rok czy dwa lata, to tym razem nie mam zielonego pojęcia, co przyniesie mi kolejny etap. Przez pół roku życia w Barcelonie i Azji Płd-Wsch. mogę poznać tyle ludzi z poglądami i filozofiami życia dotąd dla mnie niespotykanymi, że nie jestem w stanie teraz określić, czego będę oczekiwał od siebie i swojego życia za rok.

To dlatego, że osiągnąłem wszystko co miałem do tej pory rozplanowane. Co prawda mam jakieś pomysły na siebie w dalszej linii, ale obecnie nie chcę ich realizować. Chcę spauzować życie, wziąć przysłowiowy "gap year" (niekoniecznie trwający rok), rzucić się w świat i zobaczyć, co mi on przyniesie. Jestem tego tak ciekawy, właśnie dlatego, że nie mam pojęcia, co wydarzy się dalej.

Może przestawią się moje dotychczasowe priorytety życiowe? Może spotkam kogoś znaczącego, dla którego mój czas w końcu stanie w miejscu?
Może to będzie tylko początek mojej podróży, która już nigdy nie bedzie miała końca?
Może jakieś miejsce spodoba mi się na tyle, że będę chciał na stałe zamieszkać właśnie tam?
A może po prostu po wszystkim wrócę z powrotem, do Poznania, doceniając to co miałem do tej pory?

Zobaczymy. Jednego jestem jednak pewien. Będzie się działo, a decyzji o podjęciu nowego etapu żałować na pewno nie będę.


Aktualizacja: Po pięćdziesięciu dniach podróży po Hiszpanii, wróciłem do kraju na 2 tygodnie. W artykule "50 dni w Hiszpanii. Lekcje z podróży w nieznane, cz. 1" opisałem swoje pierwsze wnioski i lekcje z tej podróży.